poniedziałek, 2 czerwca 2014

Z dziećmi w domu – to nie dla mnie!


Pracuję od drugiego roku studiów. Żadna ze mnie karierowiczka, praca raz lepsza, raz gorsza, w „normalnych” godzinach. Nie jest to dla mnie sensem życia, ale jednak nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie pracować.

Wyjść do ludzi, być niezależną finansowo (tere-fere, wypłata do d…), nie siedzieć w domu.

Nigdy, przenigdy nie zastanawiałam się nad tym, aby po urodzeniu dziecka być z nim w domu przez 2-3 lata. Po pierwsze sytuacja finansowa na to nie pozwala, po drugie nie bo nie, bo ja bym nie umiała, nie dałabym rady psychicznie, wpadłabym w deprechę. Macierzyński – i do pracy.
Nie zmieniło mi się po urodzeniu córeczki, nie zmieniło mi się po urodzeniu syneczka. Ubóstwiam oboje, kocham nad życie, lubię spędzać z nimi czas, ale potrzebuję odskoczni.

Czy czuję się wyrodną matką? Nie. Czy nie żałuję straconych chwil, pierwszych kroczków, pierwszych słów? Nie, bo nie wydaje mi się, że one są stracone. Dzieci w tym czasie nabywają nowych doświadczeń, poznają świat, obcują z ludźmi. Są pod dobrą opieką. Ja w tym czasie ładuję akumulatory, zdążę się za maluchami stęsknić, z radością wracam do domu. Poza tym nie uważam, że rezygnacja z pracy gwarantuje obecność przy pierwszym uśmiechu dziecka – a co, jeśli mama akurat się kąpie?

Powroty do pracy po urlopach macierzyńskich nie były dla mnie traumą. Dzieci miały około 7 miesięcy (wykorzystałam wszystkie zaległe urlopy), karmienie piersią i robienie zapasów miałam opanowane, nie miałam absolutnie żadnych wątpliwości, co do osoby opiekującej się małymi (rodzona babcia!). Szczerze przyznam, że owszem, dzwoniłam przez kilka pierwszych dni po pięć razy dopytać, co i jak, ale to chyba bardziej z poczucia, że tak trzeba niż z prawdziwej potrzeby.
Zastanawiałam się kiedyś, co wpływa na taki właśnie mój stosunek do tej kwestii. Chyba głównie to, że w mojej rodzinie wszystkie kobiety pracowały – przynajmniej od kiedy ja jestem na świecie. Wiem, że moja mama była ze mną dość długo, a to dlatego, że krótko po mnie urodził się mój brat. Chodziliśmy do przedszkola, ja i on, kuzynki i kuzyni. To było normalne.

Oczywiście, niezmiernie ważne jest to, że z moimi dziećmi jest moja mama – najlepsza opiekunka pod słońcem. Córcia chodzi już do przedszkola, ale syncio nadal babci czas organizuje. Sprawa opieki wyszła całkiem naturalnie. Pewnie gdybym miała powierzyć kruszynki obcej osobie, nie byłabym taka spokojna.

Podsumowując, nie kręci mnie siedzenie w domu, bycie mamą na trzy etaty (dwa wystarczą) – mimo to nie sądzę, abym wyrządzała krzywdę moim dzieciom. Krzywdę to one by miały, gdybym po całym dniu bawienia, sprzątania, gotowanie, przebierania fukała na nie o byle co, sfrustrowana, zmęczona, nieszczęśliwa.

Każdej mamie pasuje inny model życia, ot co!

Magdalena Golubska

4 komentarze:

  1. Fajnie, jeśli ma się taki wybór. Na wsiach niestety nie jest to takie proste, że się pracować chce albo nie chce. Wszędzie daleko, brak prawa jazdy i drugiego auta, do opieki nad dzieckiem nikt się nie pcha, do przedszkola trzeba dowozić, a na opiekunkę mnie nie stać... Ot i tyle. Czekam aż synek pójdzie do państwowego przedszkola przy szkole. A pracować bym chciała, tym bardziej, że utrzymać czwórkę ludzi z 1 pensji bardzo trudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, czasami łatwo nie jest. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że mam opiekę dla dzieci. Też mieszkam na wsi, jednek niedaleko małego miasta. Życzę Ci, aby wszystko ułożyło się tak, jak chcesz :) Kiedy synek idzie do przedszkola?

      Usuń
  2. Super napisane. Nikomu sie nic nie narzuca. Każdy ma możliwość wyboru, czasem decyduje za nas życie. My z mężem prowadzimy swoją firmę i choć jestem z dziećmi w domu to oprocz tego mam inne zobowiązania ktore mogę zrobic w domu przez internet lub wyskoczyć z dziecmi na miasto. Gdyby nie to nie wiem jak było by u nas bo sie nad tym nie zastanawiałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Nie mam doświadczenia z własną firmą, ale obserwuję koleżanki-biznesmenki i podziwiam, że godząpracę z życiem rodzinnym. Pracując na etacie wracasz do domu po 8 godz, a "na swoim" praca nie odpuszcza niemal 24h/doba.

      Usuń