środa, 16 kwietnia 2014

Złośliwa ona



Wygadać się muszę. Mam jej dość! Potrafi być wredna, nieprzewidywalna, złośliwa. I nie ma na nią sposobu!



Często krzyżuje mi plany weekendowe. O, jak chociażby tzw. długi weekend majowy w zeszłym roku. Codziennie mieliśmy grillować w innym towarzystwie, cieszyliśmy się na to bardzo, dzieciaki były podekscytowane. I co? I nic! Nadeszło niecierpliwie oczekiwane wolne, a ona cały czas popłakiwała, szlochała, chłód od niej bił nieprzyjemny, chęć na kiełbasę z grilla przegrała z jej ponurą miną. Aż się boję, co będzie w tym roku...

Wyobraźcie sobie, że nawet porządnie posprzątać domu mi nie pozwala! Tak! Przez nią dywan mam brudny – chciałam go wynieść do ogrodu i porządnie wyprać, a ona focha strzela. Owszem, ma lepsze chwile i promiennie się uśmiecha, ale co z tego, skoro ja akurat w pracy jestem. Ze złości mam ochotę krzyczeć! Korytarz wymaga gruntownego odświeżenia, z wystawieniem mebli na dwór i odmalowaniem włącznie – nic z tego, ona mnie skutecznie zniechęca, rzuca lodowate spojrzenia, na szeroko otwarte okna patrzy z obrazą. A propos okien, z tymi też nie mogę zaszaleć i wypucować na błysk, bo co się za to wezmę, ona znów mi je brudzi, chlapie, błotem bryzga. Oszalała! Myślałam, że o tej porze roku będzie w lepszym nastroju!

O ile powyższe czynności mogę pewnie wykonać wbrew niej, zacisnąć zęby i się przemęczyć, to już na pewno z pracami ogrodowymi jestem w przysłowiowym polu. Ona smęci, płacze rzewnie, zamieszanie robi – zawsze, ale to zawsze! – kiedy mam akurat nieco wolnego czasu. Przez nią nie pielę, warzywa mi zarastają. A ona zerka na mnie złośliwie, naburmusza się, mało tego – zaczyna dudnić mi nad głową!

Jakby tego było mało, przez nią moje dzieci muszą siedzieć w domu! Sic!!! Wiecie, co to znaczy siedzieć w domu całe dnie z dwójką maluchów? No właśnie… Młodszy stoi pod drzwiami z bucikami w łapkach i wyje, starsza smętnie spogląda przez okno na wypasiony plac zabaw i trampolinę. Ale ona jest nieubłagalna, nie wzruszają jej smutne miny dzieciaków ani ciche błaganie w moich oczach. – Siedźcie w domu, koniec i kropka! – grzmi.

A dzisiaj? Dzisiaj przeszła samą siebie! Przeszkodziła mi w pracy! Miałam właśnie wyjść, by załatwić pilną sprawę, gdy rzuciła gromem, zahuczała, zmoczyła swe oblicze… i przy okazji chodniki, a ja w skórzanym czółenkach dziś wystąpiłam. Zostałam przy biurku i przelałam swą gorycz na monitor. Pocieszcie mnie! Dodajcie otuchy! Podpowiedzcie, jak zdystansować się do niej, do tej wrednej, złośliwej Pogody.

Magdalena Golubska

2 komentarze:

  1. A zaczyna sie złościć i płakać wtedy gdy zasapana kończę ubierac dzieci do wyjscia na spacer.

    OdpowiedzUsuń