środa, 16 kwietnia 2014

Bezpieczni w aucie


Czym spowodowane jest przewożenie dzieci bez fotelików samochodowych? Brakiem wyobraźni? Odpowiedzialności? Zbytnią pewnością siebie? Głupotą?

Obejrzałam kiedyś filmik, który utkwił mi głęboko w pamięci. Drastyczny. Na temat nieprzewożenia dzieci w fotelikach samochodowych. Była to jakaś akcja (zagraniczna - nie polska), filmiki były dwa, dałam radę obejrzeć jeden: przy dość gwałtownym hamowaniu niemowlę wypadło z rąk matki, przeleciało przez całe auto na deskę rozdzielczą, spojrzało ze smutkiem na rodziców i pomachało im na pożegnanie… Nawet teraz na samo wspomnienie dostaję dreszczy.

Zapinanie pasów uważam za standard, nie wyobrażam sobie inaczej. W czasach, gdy na tylnym siedzeniu samochodu nie było obowiązku zapinania pasów (i niektóre samochody nawet ich nie miały – tak, tak, droga młodzieży), jako jedna z niewielu je zapinałam, narażając się często na kpiące uwagi. A że z natury raczej nie przejmuję się zdaniem innych, jeśli jestem przekonana o słuszności swojego postępowania, uśmiechałam się w odpowiedzi i siedziałam „skrępowana” przed całą drogę.

W ubiegłym tygodniu wybrałam się na wycieczkę PKS-em. Pasy przy fotelach były, ale założę się, że tylko ja miałam je zapięte. Odruch taki, inaczej jakoś mi źle, nieswojo podczas podróży. I o ile mogę zrozumieć, że dorosły woli jechać „na luzie” (chociaż… nie, jednak nie mogę tego zrozumieć! a gdzie rozsądek?), to szokuje mnie za każdym razem swobodne podejście do zapinania dzieci.

Wcale nierzadkim widokiem jest kilkuletni brzdąc skaczący po tylnej kanapie, czy nawet stojący między przednimi fotelami. Albo siedzący co prawda w foteliku (drogim, wysokiej klasy, z najlepszymi wynikami w crashtestach), ale bez zapięcia. Malucha na przednim siedzeniu (bez pasów, a jakże) też już widziałam nie raz. Zdarzało mi się zagaić rozmowę ze znajomymi rodzicami i zawsze słyszałam „Ale to przecież tylko kawałek” (15 km! ładny kawałek!), „Oj, bo on nie lubi fotelika”, „Tak płakała, że ja odpięłam, bo jechać się nie dało”. No cóż, mogłam tylko zamilknąć.

Moje dzieci bezwzględnie zawsze mają zapięte pasy. Jeżdżą ze mną codziennie. Bywało, że córka płakała (wyła!) całą drogę, bo było jej niewygodnie, ale nigdy, ani na chwilę, nie odpinałam jej pasów. Od płaczu jeszcze nikt nie umarł, z braku zapięcia niestety się zdarza. Nauczyłam się nie reagować na marudzenie, przeczekałam, przetrzymałam – i nie mamy z tym problemów. Wychodzę z założenia, że tysiąc razy lepiej zatrzymać auto i wtedy ewentualnie na chwilę wyswobodzić brzdąca, niż „wyjątkowo” zrobić to w czasie jazdy. Przecież nie od dziś wiadomo, że jak dziecku raz się ulegnie, to potem nie ma zmiłuj ;)

Na youtube można znaleźć masę filmików, spotów przedstawiających zachowanie się ciała człowieka podczas gwałtownego hamowania, stłuczki, wypadku. Wiele przeprowadzonych badań wskazuje, jak bardzo niebezpieczne jest trzymanie dziecka na kolanach podczas jazdy (po pierwsze dziecko może się po prostu wyślizgnąć z rąk, po drugie dorosły może je przygnieść swoim ciężarem), nie wspominając o swobodnym posadzeniu go na fotelu. Wystarczy chwila, z pozoru błahe zdarzenie, nieprzewidziany skręt czy wciśnięcie pedału hamulca. Dzieci są takie delikatne.

Mimo łatwego dostępu do informacji, mimo przestróg, akcji (Klub Pancernika), kar – ogromna liczba rodziców beztrosko podchodzi do tematu. Czym to jest spowodowane? Brakiem wyobraźni? Odpowiedzialności? Zbytnią pewnością siebie? Głupotą?

Napisanie tego tekstu zajęło mi prawie 2 godziny – bo uparłam się, aby znaleźć wspomniany filmik. Przekopałam pewne forum, na którym był link. Znalazłam. Ostrzegam, nie dla osób o słabych nerwach. Opisywana przeze mnie scena zaczyna się w 1 min. 48 sek. Całość zmontowana jest z wielu okropnych wypadków. Nie obejrzałam, nie zdobyłam się na to…http://www.funiaste.net/3868,75624,filmik.html
Magdalena Golubska

Related Posts:

  • Uważaj na co klikasz! Siadam do komputera i co widzę? Dupa, cycki, jakaś impreza ooooo! Lubi to, baaa nawet udostępnia: nasza szefowa, koleżanka z pracy, sąsiad z bloku... Klikam, może jednak to coś innego, jakaś prowokacja, bo przecież kol… Read More
  • Jaki jest koń, każdy widzi Ciche porozumienie ze zwierzęciem. Szeptanie koniowi tajemnic do uszka. Przytulanie wyczesanej, szorstkiej sierści... Nie znam się na końskich sprawach i końskim słownictwie, więc wybaczcie pewne braki. Obiecuję, w przyszł… Read More
  • Życie po sąsiedzku Po 8 latach znowu mam tego samego sąsiada. Kiedyś mieszkaliśmy w klatkach obok, dziś w blokach obok. Pokolenie podwórkowe: siedzieliśmy w gronie kolegów i koleżanek na ławkach, drabinkach i pod zjeżdżalnią.  Kome… Read More
  • Spadające gwiazdy Kilkadziesiąt lat temu lśniły na medialnym firmamencie. Bezwględne, inteligentne i stawiające pod ścianą rozmówców, z którymi rozprawiały się szybko i... boleśnie. Dziennikarki z krwi i kości. Wyróżniał je profesjonalizm, … Read More
  • Impreza bez zadyszki No to na dobre rozpoczął się czas zabaw, domówek i… przygotowań oczywiście. Robisz imprezę w domu? Ręce po łokcie urobione, w krzyżu łupie, a nogi zaraz odpadną... Zapraszasz tylko dobrych znajomych, ale Łukasz znowu przyp… Read More

2 komentarze:

  1. Witam wśród blogerów. :)
    Ja tez jakiś czas o tym pisałam. Moja sąsiadka tak wozi dzieci. Dodam że są to małe dzieci. Jak zobaczyłam jak jedzie a dzieci skaczą po tylniej kanapie to myślałam że zawału dostanę. Bo ona daleko nie jeździ. Tak brzmiała odpowiedź jak zwróciłam jej uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Również witam i zapraszam w nasze skromne progi :D

      Co to fotelików, to straszne, jak mało wyobraźni mają niektórzy ludzie. I jak bardzo się nieodpowiedzialni :(

      Usuń