wtorek, 17 lutego 2015

Pamięć płata nam figle



                                   
Oglądając stare zdjęcia z dzieciństwa łapiemy się na tym, że inaczej pamiętamy to, co na tym zdjęciu widać. Zastanawiamy się, jak to możliwe, że stoimy w ogrodzie na tle bzów, a my byliśmy pewni, że rosły tam róże.

Układanka

Pamięć jest jak puzzle – układamy ją z kawałków wspomnień o wydarzeniach, ludziach, emocjach, również z fragmentów opowieści zasłyszanych, przeczytanych lub obejrzanych. Kiedy brakuje nam jednego kawałka - dokładamy brakujący element, tak by mieć cały obraz. Jesteśmy absolutnie przekonani, że obraz ten jest prawdziwy, że ciasto z rabarbarem, którym częstowała nas babcia w niedzielne popołudnie było prawdziwe – pamiętamy przecież ten niepowtarzalny smak, wzorek na talerzu, herbatę, którą babcia parzyła w imbryku. Tymczasem, podczas rozmowy z babcią okazuje się, że jedliśmy ciasto ze śliwkami... skąd ten rabarbar? Zapożyczyliśmy go sobie z innego wspomnienia, innego podwieczorku, w innym miejscu. Ułożyliśmy układankę, tak by mieć całość i móc ją przechować. Z biegiem lat wspomnienia zacierają się, rozmywają, tym bardziej nie chcemy ich tracić i uzupełniamy luki.
Nasza pamięć ma zatem charakter rekonstrukcyjny: nie zapamiętujemy dokładnie tego, co się wydarzyło, jedynie część informacji zostaje zapisana w naszym umyśle. Mało tego, często wspominamy to, czego nie było w ogóle i rekonstruujemy wydarzenia tak, by były zgodne ze schematem, który mamy w głowie. Schematy pomagają nam nie tylko porządkować wiedzę, ale również wypełniać puste miejsca we wspomnieniach. Jeśli podwieczorek u babci to w niedzelne, słoneczne popołudnie, z ciastem i herbatą – jakże inaczej? Mimo iż pamiętamy szczegóły, całe mnóstwo szczegółów, nigdy nie mamy stuprocentowej pewności, że nie dołożyliśmy czegoś z przeczytanej książki lub obejrzanego filmu. Elementy do uzupełniania luk możemy brać także z pamięci o innych wydarzeniach, z tego, co nas otacza. Poza tym, wspomnienia po wielekroć opowiadane czerpią z samej opowieści – opowiadając o wydarzeniach zawsze coś dodajemy, ubarwiamy. Ulegamy też sugestiom innych, nawet tym niewielkim i nie celowym, w stopniu, z którego nie zdajemy sobie nawet sprawy.

To tylko sugestia

Ciekawe badania poruszające te kwestie przeprowadza już od wielu lat profesor psychologii University of California w Irvine Elizabeth Loftus. W jednym z pierwszych eksperymentów dotyczących pamięci pokazała osobom badanym film z wypadku samochodowego, po obejrzeniu którego mieli odpowiedzieć na pytania dotyczące nagrania. Dwie grupy osób dostały zestawy różniące się tylko jednym pytaniem. W grupie pierwszej padło pytanie: „jak szybko jechał biały samochód sportowy, kiedy minął znak 'stop'?”; w grupie drugiej: „jak szybko jechał biały samochód sportowy, kiedy minął stodołę?” Tydzień później badani odpowiadali na kolejne pytania. W obu grupach zadano pytanie „czy widziałeś stodołę?”. W grupie, w której wcześniej pytano o stodołę 17% osób odpowiedziało twierdząco. Na filmie żadnej stodoły nie było! W grupie pierwszej około 3% odpowiedziało twierdząco. Niewielka sugestia zawarta w pytaniu sprawiła, że we wspomnieniach ludzi pojawił się element, którego nie było w rzeczywistości.
Co ciekawe, moc stwarzania w naszym umyśle nieistniejących rzeczy mają jedynie sugestie podane nie wprost i dotyczące elementów peryferyjnych, nie związanych bezpośrednio z centrum wydarzenia. Loftus sprawdzała tę hipotezę min. pokazując badanym film o kradzieży czerwonego portfela. Niemal wszyscy badani wykazali odporność na sugestię, że portfel był brązowy.

O innych swoich badaniach nad kreowaniem fałszywych wspomnień i o tym, jak duże mają one znaczenie dla zeznań świadków opowiada sama Loftus w poniższym filmie:

http://www.ted.com/talks/lang/pl/elizabeth_loftus_the_fiction_of_memory.html

Badaczka opowiada w większości o zaszczepianiu fałszywych wspomnień metodami wywierania różnego rodzaju wpływu na ludzi. Powstają one zarówno podczas nieodpowiednio przeprowadzanej terapii, z interpretacją snów włącznie, hipnozą, analizą rzekomo wypartych wspomnień, jak i dzięki sile wyobraźni człowieka – im bardziej plastycznie sobie coś wyobrazimy, tym większe prawdopodobieństwo, że przeniesiemy to do naszych własnych wspomnień.
Tymczasem neurobiologom udało się zaszczepić fałszywe wspomnienie myszom, poprzez oddziaływanie na odpowiednie komórki nerwowe:

http://nauka.newsweek.pl/falszowanie-wspomnien,107388,1,1.html

Gdzie leży granica?

Badania psychologów nad fałszywymi wspomnieniami, jak i powyższa pomyślna próba neurobiologów mają niewątpliwie ogromne znaczenie. Już podejmuje się badania sprawdzające wpływ fałszywych wspomnień na nawyki żywieniowe lub spożycie alkoholu.
Pytanie jakie się nasuwa: czy chcemy by ingerowano w umysł człowieka w tak dużym stopniu? Czy świadome ingerowanie we wspomnienia, nawet dla naszego dobra, nie ogranicza w jakimś stopniu tego, kim jesteśmy? Elizabeth Loftus argumentuje „za”, mimo że jest to sposób kontrowersyjny: rodzice na przykład mogliby w ten sposób leczyć z otyłości dzieci – zaszczepiając im fałszywe wspomnienia o tuczącym jedzeniu.
Kuszące, czy raczej przerażające?



Aneta Bilko


zdj: https://www.flickr.com/photos/fbobolas/3822222947/

0 komentarze:

Prześlij komentarz