Z zupami jest tak, że można je kochać albo nienawidzić. Ja przez dotychczasową większość swojego życia ich nienawidziłam.
Wyjątkiem była zupa pomidorowa mojej babci, w dodatku z
makaronem, który sama robiła. No dobra, teraz dodaje “kupny”.
Zmiany nawyków żywieniowych spowodowały, że skończyły mi się
pomysły na dania do pracy. Na gotowanie w domu i jedzenie obiadu o 18:00 nie mam
ochoty. Obiad musiał się dać zjeść w pracy. Zaczęło się od kilkukrotnego zakupu
gotowej zupy brokułowej w formie kremu. Jeden raz, drugi, trzeci... Potem
skończył się budżet, a coś trzeba było jeść. Koniec wakacji to najlepszy czas
na oszczędzanie, bo warzywa są niedrogie, a i matka Polka ma trochę więcej
czasu (bo dzieci się dały zgubić na jeszcze kolejny tydzień). No i zaczęło się
przekopywanie internetu w poszukiwaniu przepisu na zupę krem z brokułów.
Zrobiłam, wyszło! Przy moich antykulinarnych zdolnościach okazało się, że jest
to banalnie proste.
Zdecydowałam się pójść krok dalej i szukałam dalej przepisów
na zupy krem. Tak trafiłam na zupę krem z zielonego groszku z jarmużem. Jarmuż
jest łatwy do uprawy, bo rozważałam jego posadzenie na balkonie, ale to było
wszystko, co wiedziałam o tym warzywie. Teraz żałuję, że go nie posadziłam.
Jednak na zupę się zdecydowałam. Najpierw zakupy na bazarze
pod Halą Mirowską w Warszawie. W sierpniu jest tu raj - kolory warzyw, zapach
owoców, również egzotycznych, pełny asortyment.
Najpierw: jarmuż. Kupiłam bez problemu (1zł za gałązkę;
wzięłam 6, żeby połowę zamrozić). Potem torebkę mrożonego groszku zielonego,
cebula, czosnek. Przyprawy: czarnuszka, kmin rzymski - kupiłam w stoisku
bazar40.pl pod tą samą Halą.
No i w domu gotowanie:
Na oliwie przesmażyłam skrojoną cebulę, dodałam czosnek. Jak
się zeszkliły, dodałam ponad 1 litr bulionu (no niestety: woda+vegeta natur),
do tego wrzuciłam groszek zielony, sól i przyprawy. Na sam koniec 3-4 gałązki
skrojonego jarmużu, chwilę potem puszka mleczka kokosowego (miałam w domu z
poprzednich planów kulinarnych).
Cała operacja trwała jakieś 20 minut. To jest czas jaki mogę
poświęcić na gotowanie. Po przestudzeniu zupy niezbyt dokładnie ją
zblendowałam. Jest genialna, ma oryginalny smak, w dodatku zupełnie obłędny
kolor. Naprawdę wspaniały! Warto spróbować, podobno jarmuż najlepszy jest
właśnie w paździenriku, pozbywa się goryczki (w sierpniu jej też nie czułam).
Mam za sobą swój pierwszy raz z jarmużem, smaczne jedzenie w
pracy i problem z głowy, zatem polecam!
0 komentarze:
Prześlij komentarz