środa, 6 sierpnia 2014

Na gazie nie jedziesz!


Pijany kierowca śmiertelnie potrącił chłopca. Czternastolatek wracał rowerem do domu, robiło się szaro. Kierowca nie przyznaje się do winy, choć następnego dnia miał jeszcze promile we krwi.


Tragedia wydarzyła się w niewielkim mieście, poruszyła wszystkich. Także i mnie, choć chłopca nie znałam. I skłoniła mnie do kolejnych już rozmyślań na temat naszego, społecznego, a także niestety mojego –  braku reakcji na widok nietrzeźwego wsiadającego za kierownicę.
Do całości społeczeństwa się nie odniosę, nie jestem kompetentna. Widzę jednak, co się dzieje w moim najbliższym otoczeniu.

Otóż mój szef pije. Jest alkoholikiem. Nie raz, nie dwa, nie dziesięć razy zdarzyło mu się przyjść do pracy w stanie wskazującym. Ale tu nawet nie o to chodzi, że w pracy, że nie można, że nie wypada – chodzi o to, że on dojeżdża kilkanaście kilometrów własnym samochodem! I my o tym w biurze wiemy! Wiedzą o tym jego sąsiedzi i środowisko, w którym się obraca. Wiemy, gadamy, kręcimy z niesmakiem głowami, mówimy „ktoś się za niego weźmie, gdy dojdzie do tragedii”… Ba! Ja nawet numer rejestracyjny jego samochodu mam zapisany! I co? I nic! Nic z tego nie wynika. Żadna z nas (pracownic) nie zwraca mu uwagi, żadna nie zabiera kluczyków. Nie dzwonimy na policję, bo jakoś tak głupio na szefa donieść – dowiedziałby się na pewno, miasto małe przecież.

Widzieliście wyznanie Amerykanina, który kilka miesięcy temu, jadąc po pijaku, zabił mężczyznę? (TUTAJ) Media nagłośniły sprawę; może słowa tego młodego człowieka trafiły choć do niewielkiego odsetka uskuteczniających jazdę na podwójnym gazie.

Drastyczne czasami akcje społeczne kierowane są z reguły do kierowców. Przydałaby się akcja adresowana do rodzin, przyjaciół, znajomych, osób postronnych, uświadamiająca, że trzeba pijanego powstrzymać przed prowadzeniem samochodu. Że żona nie powinna pozwolić mężowi „po kielichu” wracać za kółkiem z imprezy u szwagra. Że lepiej mieć awanturę za schowanie kluczyków, niż wzywać ambulans do poszkodowanych dzieci odwożonych do szkoły przez pijanego ojca. Że nie można bać się powstrzymać „wczorajszego” szefa przed narażaniem zdrowia i życia przypadkowych przechodniów…

Omamiona

0 komentarze:

Prześlij komentarz