piątek, 31 lipca 2015

Malinówka










Niektórzy wspominają picie taniego wina pod sklepem w gronie licealnych znajomych, a inni mandat za piwo w parku na studiach.
A ja mam malinówkę wypijaną w gronie pewnych, choć rzadko spotykanych znajomych, z którymi pływamy na kanu.

Sprawa jest prosta: spotkania raz w roku, przy ognisku, gdzie butelka z miodem pitnym puszczana wokół ogniska wraca pusta. Dyskusji i ciekawostek alkoholowych przy ognisku jest całe mnóstwo. W takich warunkach zrodziła się magia malinówki.

Nalewki jak bigos - mają przepisów miliony, każdy inny, a z różnych rąk powstaną różne smaki. Mój przepis jest prosty, drugi raz przeze mnie sprawdzony. Malinówka naprawdę ma właściwości zdrowotne: rozgrzewa, działa napotnie. Ale jak każdy alkohol: może być spożywany tylko przez osoby pełnoletnie! Polecam więc tylko dorosłym i rozsądnym.

Potrzebne są:
1kg malin (podobno najlepsze są październikowe...)
0,5 kg cukru
0,5 l spirytusu
0,5 l wódki
laska wanilii

Najpierw oczyszczone, lekko osuszone maliny z laską wanilii zasypujemy cukrem w słoiku: tak, żeby je przykryć. Po 2-3 dniach puszczają sok. To dobry moment, żeby zalać je alkoholem - wlewamy najpierw wódkę, potem spirytus. Zakręcamy i odstawiamy na 4 tygodnie. Po tym czasie dokładnie mieszamy całość, żeby trochę malin przeszło do roztworu, no i żeby cukier w pełni się rozpuścił. Potem najbardziej czasochłonna część - przecedzanie. Za pierwszym razem przesączałam przez filtr kawowy, tak mi znawcy tematu sugerowali. Po co tak? Żeby była klarowna. Ja jednak preferuję bardziej esencjonalną, więc mętna malinówka mi nie przeszkadza. Przecedzam roztwór przez gęste sito i to jest dla mnie wystarczające.
I tyle. Zlana do butelek powinna stać jeszcze kolejne 4 tygodnie. Wtedy będzie idealna. W sam raz na długie, zimne, jesienne wieczory.



Katarzyna Ugorowska

0 komentarze:

Prześlij komentarz